Co nowego w antykach

Nowości ze świat antyków


Marzec 16, 2017

Polacy wolą antyki

Filip Stanowski odnawia stare meble na warszawskiej Pradze. Od siedmiu lat co weekend jeździ na giełdę staroci na Kole w szukaniu zabytkowych komód, szafek i krzeseł. Jak już trafi na ciekawy egzemplarz, długo się targuje, a potem poprzez wiele dni poleruje go i naprawia. A gdy mebel odzyska dawny blask, trafia do witryny, w której czeka na nowego klienta. Dawniej stał tam miesiącami, aktualnie rzadko zdarza się, żeby nie znalazł nabywcy w kilka tygodni. – Po długim okresie stagnacji wraca genialny klimat dla antyków – wytłumacza Stanowski. Pracy jest dużo, a i zapotrzebowania są coraz bardziej efektowne. – Ostatnimi czasy trafił nam się kontrahent, który domagał się wmontowania supernowoczesnej zmywarki do naczyń w odrestaurowany bufet z 20-lecia międzywojennego – mówi Stanowski. – No i przygotowaliśmy to.Przez lata Mieszkańcy Polski nie doceniali antyków. Po okresie komunistycznej szarzyzny, kiedy synonimem luksusu zostały meblościanki, rzucili się na nowoczesne meble z Ikei. Antyki przeważnie obrastały kurzem w szopach i na pawlaczach. Efekt? Ceny starych mebli i dzieł sztuki nadal są w Polsce na poziomie wykonywanych seryjnie mebli standardowych. W krakowskim antykwariacie Belle Arte Mariusza Raczkowskiego można odnaleźć elegancki salonik (cztery krzesła, stolik, dwa fotele i kanapę) w stylu eklektycznym z końca XIX wieku za 12,5 tys. Zł. Niewielki, przedwojenny i zupełnie odrestaurowany stolik można kupić u nas za 200-300 Złotych. W Europie za bardzo podobny trzeba zapłacić choćby cztery, 5 razy więcej.REKLAMAREKLAMAAle i w Polsce – jak twierdzą antykwariusze – po latach stagnacji rynek powoli wstaje z kolan. Na niedawnej aukcji zdjęć z kolekcji Art B ceny kupna były kilka razy wyższe od wywoławczych. Rekord pobiła „Grupa dzieci z koszykiem owoców” Tadeusza Makowskiego, licytowana z 80 tys. Pln osiągnęła cenę 320 tys. zł. Ale jest to jeszcze wciąż rynek kupującego. Jeśli ktoś lubi antyki lub zamierza w nie inwestować, nie powinien czekać. – Coraz więcej ludzi wykazuje zainteresowanie antykami – mówi Marek Lengiewicz, posiadacz lokalu aukcyjnego Rempex. – A to znaczy, że jesteśmy w przededniu dużego skoku cenowego.Skąd ta przemiana? Po latach minimalizmu w urządzaniu wnętrz, kiedy to królowały szwedzkie ascetyczne meble, a w zamożniejszych domach awangardowe projekty ze szkła i stali spod ręki wziętych animatorów, Polscy obywatele rozpoczynają doceniać starocie. – Moda przyszła do nas, jakżeby całkiem inaczej, z Zachodu. Tam również wszyscy ludzie coraz chętniej otaczają się zabytkowymi przedmiotami – twierdzi architekt wnętrz Jacek Synkiewicz.Antykwariusze po cichu liczą, że w miarę bogacenia się społeczeństwa miłośników antyków będzie przybywać. W postmodernistycznym świecie, w którym znacząca większość z nas czuje się zagubiona i wykorzeniona, stare przedmioty stają się substytutem międzypokoleniowej więzi, atrapą dawnego lokalu, który wydawał się czymś trwałym. – Zabytkowy zegar czy komoda w salonie to świetny metodę na podkreślenie materialnego statusu domownika – przekonuje Jacek Synkiewicz. – To też symbol przywiązania do rodzinnej tradycji.I tak w tym momencie postrzega antyki Judith Gliniecki, amerykańska prawniczka, od 10 lat mieszkająca w Polsce. Judith żyje w globalnym świecie – jedną nogą w Polsce, drugą w Ameryce. Praca zawodowa w każdej chwili ma możliwość ją zmusić do podróży samolotem na drugi koniec świata. Pewnie dlatego jej pasją jest kolekcjonowanie starych przedmiotów. W warszawskim mieszkaniu honorowe miejsce zajmuje stuletnia toaletka odziedziczona po babci. Z czasami dołączyły do niej inne gustowne drobiazgi. – Antyki dodają wnętrzu ciepła – mówi Gliniecki.- W Polsce obserwujemy aktualnie początek ożywienia – mówi Lengiewicz.- Na aukcjach widać coraz więcej nowych twarzy. Za antykami rozglądają się już nie tylko najbogatsi, niemniej jednak i osoby średnio zamożne. To one decydują o potencjale rynku. Nie stać ich co prawda przykładowo. na obraz Jacka Malczewskiego w cenie lokalu średniej wielkości, niemniej jednak kupują figurki z brązu, porcelanowe wazy czy przedwojenne meble. – Nie da się ocenić tempa wzrostu kosztów, prawie każdy rodzaj antyków, styl, a wręcz poszczególne egzemplarze rynek wycenia bardzo indywidualnie – objaśnia Rafał Nowakowski, posiadacz warszawskiego antykwariatu Atena przy Nowym Świecie. – Kto pięć lat temu zainwestował w obraz Leona Wyczółkowskiego, zarobił 20-30 %.Jeszcze lepszym strzałem okazały się meble i porcelana art déco. W tym przypadku przebicie sięgało dosłownie 300-400 proc. Art deco wydaje się natomiast dochodzić do swojego górnego pułapu cenowego.Kto chce zarobić na rynku antyków, powinien kierować się instynktem giełdowego gracza. Zakupować w dołku, a sprzedawać, gdy starocie stają się modne i ceny strzelają do góry. Zgodnie z tą logiką na dzień dzisiejszy należy zakupować meble w mniej modnym stylu secesyjnym.